Katia (35), drewniana podkładka
Wraz z przyjaciółką regularnie chodziłyśmy do pewnej kultowej kawiarni w Mińsku – mieszkańcy Mińska mówią na nią "U Dziadka". Prowadził ją starszy pan – Aleksander, emerytowany wojskowy, który urządził wszystko od podstaw. Wnętrze było udekorowane przeróżnymi bibelotami.
Kiedyś pan Aleksander zezłościł się na nas, bo przyszłyśmy z własnymi filiżankami. Nie chciałyśmy pić z plastikowych, jednorazowych kubków. W ramach rekompensaty postanowiłyśmy pomóc mu urządzić ogródek przed kawiarnią. Od tego czasu był dla nas miły, częstował różnymi przysmakami. Na Dzień Kobiet dostałyśmy od niego różne prezenty – wśród nich ozdobną, drewnianą podkładkę, którą można np. powiesić na ścianie.
Starałyśmy się odwiedzać pana Aleksandra co weekend. Niestety przez jakiś czas nie miałyśmy czasu, aby wpaść do kawiarni. Kiedy pojawiłyśmy się po miesiącu, skrzyczał nas i wygonił.
Po wybuchu rewolucji musiałam wyjechać z Białorusi – mój chłopak mógł trafić do więzienia za obronę drugiej osoby przed milicją podczas protestu. Nie mogłam spakować wszystkiego – w mojej walizce zabrakło miejsca na ciepłe ubrania. Spakowałam jednak drewnianą podkładkę, którą używam teraz jako podkładkę pod świeczki. Będąc w Polsce, dowiedziałam się, że właściciel kawiarni zmarł. Wraz z nim zniknęło to kultowe miejsce.